Yardo Hibernal

środa, 27 listopada 2013

Zimowo po Beskidzie Małym- Chatka pod Potrójną

Sezon zimowy rozpoczęty, wszyscy i wszędzie pokazują ile to już śniegu nasypało w naszych górach. Niestety nie mogę teraz ruszyć na górskie szlaki, tak więc pozostaje mi powspominać wyprawy z poprzednich zim. A było ich dość sporo, gdyż zimowe włóczęgi należą do moich ulubionych. Najczęściej przecieram szlaki w Beskidzie Małym, po pierwsze mam najbliżej a po drugie znajduję się tam moje ulubione chatki, gdzie można się ogrzać przy kominku lub murowanym piecu. Jedną z takich zimowych wycieczek odbyłem do Chatki pod Potrójną. A żeby było ciekawiej wybrałem się nie znakowanym szlakiem ale sobie znanymi skrótami. Zacząłem od końcowego przystanku MZK Rzyki Praciaki drogą przez przysiółek Hatale.


sobota, 23 listopada 2013

Hrobacza Łąka

Budzi mnie nieznośny dźwięk budzika w telefonie, a jest przecież niedziela i to 5.30 rano. Wstawanie w listopadowe poranki nie należy do najprzyjemniejszych, wychylam głowę spod ciepłej kołderki i zerkam w kierunku okna. Ciemność widzę...i szyby jakieś mokre, w głowie kołacze się myśl- " nie to nie jest pogoda żeby iść w góry, lepiej błogo poleżeć w przyjemnej pościeli ". Tak pół godziny walczę w łóżku z tą myślą, a jednak ponownie potrzeba wyjścia w góry wygrywa. Robimy z Renatą szybkie śniadanie i kawę, pakujemy do plecaków zrobione dzień wcześniej kanapki, słodycze i termosik z ciepłą herbatką. Jeszcze raz sprawdzamy czy mamy wszystko co potrzebne i gnamy na stację PKP. Tym razem Koleje Śląskie nie zawodzą i pociąg odjeżdża punktualnie w kierunku Bielska. Mamy cały przedział dla siebie, więc korzystamy z okazji żeby jeszcze trochę odespać krótką noc. Podróż szybko mija i po godzinie wysiadamy na dworcu kolejowym w Bielsku-Białej. Szczęście nam dopisuje bo akurat podjeżdża autobus linii nr. 11 do Straconki Leśniczówka, szybka przesiadka i jedziemy dalej. Wysiadamy na końcowym przystanku i od razu mamy pierwszy mały problem... planowaliśmy przejść czerwonym szlakiem ze Straconki na Hrobaczą Łąkę, ale tu ani śladu czerwonego szlaku, tylko zielony. Mapy oczywiście nie mamy, polegamy jedynie na naszej pamięci, dzień wcześniej studiowaliśmy mapę. Czerwony szlak gdzieś musi być, jak nie tu to dalej gdzieś na pewno jest. Idziemy drogą wzdłuż potoku, szukając jakiegoś mostka żeby dostać się na jego drugą stronę.


wtorek, 19 listopada 2013

Alpy Julijskie dzień IV

W ostatni dzień pobytu znowu wstajemy wcześnie rano. Mamy zamiar wyruszyć w masyw Kaninu 2587 m n.p.m. Mieliśmy tam być dzień wcześniej ale plany pokrzyżowały nam burze. Dzisiaj jednak pogoda nam sprzyja. Jeszcze przed wyruszeniem w góry składam swoje obozowisko i pakuję wszystko do autokaru. Po powrocie z Kaninu od razu będziemy ruszać w drogę powrotną i będzie mało czasu, więc lepiej zrobić to teraz. Za jedyne 17 euro wjeżdżamy kolejką pod Prestreljenik 2499 m n.pm, któreg wysokość oczywiście od razu kojarzy się mi z naszymi Rysami. Z końcowej stacji kolejki można wyruszyć w kilku kierunkach, my wybieramy blisko 6 godzinny szlak w kierunku szczytu Kanin.


sobota, 9 listopada 2013

Alpy Julijskie dzień III

Kolejny dzień zaczął się jak zwykle wczesną pobudką. Słońce dopiero wyłaniało się zza górującej nad campingiem góry Svinjak, a ja i reszta towarzystwa byliśmy już po śniadaniu. Niestety zaraz też dotarła do nas wiadomość o prognozach pogody na ten dzień. Wszystkie możliwe portale internetowe podawały silne burze w godzinach południowych. Zmusiło nas to do zmiany planów i odpuszczenia sobie w ten dzień wyjścia w wyższe partie gór. Na szczęście Bovec i jego okolice obfitują w mnóstwo innych atrakcji pozwalających aktywnie spędzić czas.


sobota, 2 listopada 2013

Alpy Julijskie dzień II

Pierwsza noc w alpejskiej dolinie minęła bez żadnych niespodzianek. Camping w Bovcu w nocy tętnił życiem, czyli wszystko w normie. Rano bardzo wczesna pobudka bo już o 5.00, no ale jak się chce zdobywać alpejskie szczyty to nie można być śpiochem. Co prawda wstać się nie chce, ale dla takich widoków po wyjściu z namiotu to ja mogę wstawać codziennie bladym świtem :)